Czym były dla mnie lata 90?
Przede wszystkim genialnie spędzonym dzieciństwem. Nie mogłem dorastać w lepszych czasach.
To był blitzkrieg zachodnich dóbr konsumpcyjnych, które zderzały się w Polszcze z postsowiecką mentalnością i szarym marazmem późnej komuny. Z dnia na dzień zalał nas potop zachodnich towarów - w tamtych czasach to było jak rajd kosmitów. Było dużo, było dziko, było kolorowo i bogato. Zwłaszcza, że wszyscy byliśmy milionerami.
Wszystko było nowe, magiczne: począwszy od cukierków, ubrań i filmów, poprzez komiksy, bajki, zabawki, aż po muzykę.
Mieliśmy gry na kasetach, Kulfona i Monikę, Pana Tik-Taka, gumę Turbo, Sensacje XX wieku, japońskie bajki z włoskim dubbingiem, walkmeny i disco-relax na Polsacie co niedzielę. Kto nie był na boisku Tsubasą, kto nie wymieniał się karteczkami i kto nie smakował cudownego napoju w woreczku zwanego "sikami weroniki" - ten tego nie zrozumie.
I temu ma służyć ten blog: odgrzebywaniu rzeczy, które sprawiły, że dzieciństwo naszego pokolenia to był dziki rollercoaster bez trzymanki.
A co o mnie?
Urodziłem się w roku 86, równiutko 3 miesiące po tym jak reaktor w Czarnobylu eksplodował światłością wiekuistą. Obecnie próbuję się odnaleźć w tym chaosie, który mamy dookoła. I coraz mniej rozumiem.
Zresztą... nie tylko ja.
Tak trzymaj:)) prosimy o wiecej