Można powiedzieć... "od tego się zaczęło". 

Na portalu gazeta.pl przeczytałem artykuł radośnie donoszący o miliardzie odsłon Gangman Style i fakcie, że nie tylko na świecie, ale i w Polsce tańczą go dziesiątki, o ile nie setki tysięcy osób. Dziennikarz, jak to współczesny dziennikarz, musi nadać każdemu wydarzeniu efekt podobny zagładzie dinozaurów, tak więc radośnie ochrzcił dzieło koreańskiego rapera jako "Nową Macarenę". 

Czyżby?

Po lekturze artykułu  w pracy miałem trochę czasu, więc siadłem sobie i odpaliłem Macarenę, ot by przypomnieć stare czasy. Zrobiło się tak.... nostalgicznie. Macarena to nie był zwykły taniec. To było istne szaleństwo.

Czy PSY ma jakiekolwiek szanse w starciu z jednym z najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa?

A widzieliście KOGOKOLWIEK kto potrafi to całe zatańczyć? 

Bynajmniej nie chodzi o warstwę muzyczną. Ciężko cokolowiek rozpatrywać w tych kategoriach, gdy mówimy o muzyce POP, która od przeszło dwóch dekad trzyma swój równy, niski poziom. 

Chodzi o sam teledysk i taniec. Co do teledysku: w Gangman Style styl jest dziki, chaotyczny, tu fabryka, tu autobus, tu metro, coś pływa, coś leci, coś skrzeczy, błyska się, rechocze, wiruje, skacze i lśni. Nie mam pojęcia co tam się dzieje. A dzieje się dużo, szybko i bez składu, iście barokowo - brakuje chyba tylko złotego żyrandola. 

Jak wygląda taniec PSY? Nie mam pojęcia. Ot trochę nieskoordynowanych paroksyzmów a'la choroba św. Wita. Bezładne grzmocenie powietrza, symulacja kopulacji i jakieś podrygiwanie, którego nie byłbym w stanie zapamiętać nawet po tysięcznym obejrzeniu. Nie da się tego zatańczyć.

Magia Macareny polegała na prostocie. Na teledysku białe tło, dwa dziadki coś mruczą do mikrofonu, między nimi wyginają się zgrabniaste jak szyja żyrafy dziewczyny. Do tego teledysk był bardzo demokratyczny, gdyż dziewczęta pochodziły z różnych zakątków globu.

Sam taniec to było kilka ruchów, łatwych do opanowania, jeszcze łatwiejszych do zapamiętania. Sekwencja, którą ogarnąłby nawet szympans. I nie ważne gdzie, kiedy, jak i z kim się tańczyło, nie ważne czy to był obóz, dyskoteka, wyjazd na wakacje. Nie ważne w jakim wieku byli tancerze, czy jednocześnie podrygiwało kilka czy kilkaset osób, czy znali się czy nie. Kiedy się  usłyszało ten hiszpański(?) zaśpiew, każdy wiedział co ma robić. A kto nie wiedział, dowiadywał się w kilkanaście sekund.

To było fantastyczne. Ręka, ręka, głowa, głowa, bioderko, bioderko (w innej wersji barki, barki) i MYK: Skok w bok! I od początku: ręka, ręka...

Macarena musiała lecieć obowiązkowo każdego wieczora po kilka razy. Na każdej dyskotece. I nawet po tysięcznym odsłuchaniu zabawa była przednia. Patrząc z dzisiejszej perspektywy wymagało to znacznie większego wysiłku, niż kilka klików.

Parę miesięcy temu byłem na weselu u znajomych. Ogólnie kilka dziesiątków ludzi, nikt nikogo nie zna. Jak DJ puścił Macarenę, szał ogarnął całą salę. Ciotki, wujki, rozwodnicy, kuguary, dziewczęta, chłopcy, kelner i panna młoda.... Nikt nie zapomniał jak to się tańczy. Wąsy się trzęsły, pot parował, a bypassy wytrzymywały ostatkiem sił... Wyobrażacie sobie coś takiego przy Gangman Style? Nie ma szans!

Na koniec zostawiłem sobie najważniejszą rzecz: Macarena podbiła Polskę BEZ INTERNETU. Przekazywaliśmy sobie ją, jak to się mówi, face to face. A tego nie zmieni nawet 10 miliardów odsłon. 

Dlatego o Macarenie będziemy opowiadać jeszcze za 50 lat, a Gangman Style anihiluje hit najbliższego sezonu.

I jeszcze na deser, oryginalna Macarena na YT:






Categories: ,

Leave a Reply