Ojciec polskiego rapu jest jeden. Amen.

Nie było dzieciaka, chrząszcza, biedronki, bozonu Higgisa, który nie znałby tego numeru. Całe podstawówki, na korytarzach, przerwach, bujały się w rytm kieleckich prawd objawionych.

Normalne było, że w budzie spotykało się na korytarzu, na przerwie i recytowało naprzemiennie całe 8 minut tekstu. Każdy znał, każdy pamiętał, każdy mógł zacząć od dowolnego momentu.

Dystrybucja "Scyzoryka" przypominała przemycanie w parcianych plecakach nieprawomyślnych książek za komuny. Przegrywało się to na kaseciakach, wymieniało i ukrywało przed rodzicami. I słuchało do oporu, do porzygu, do zerwania taśmy. Na słuchawkach, pod kocem, z uchem przyciśniętym do ledwo wydostającego dźwięki głośnika, bo "starzy w drugim pokoju".

Niejeden z nas dostał po łapach. Inni po dupsku. Liczbę skonfiskowanych kaset można liczyć w tysiącach. Nie było tygodnia, żeby ktoś nie opowiedział jakie Wash&Go przeżył w domu, gdy został nakryty. To było gorsze niż odkrycie przez rodzicieli zabawy "w doktora". A mimo to (a może dzięki temu) rapowała cała Polska. A Piotrek dumnie zasiadł w panteonie polskich legend muzycznych:



Kiedy pierwszy raz usłyszałem Liroya, było to jak jakieś tajemnicze misterium, coś jak przyjęcie do loży masońskiej - starszy kuzyn przez tydzień zapowiadał, że usłyszę coś ekstra, coś co mi urwie dupsko, od czego nie będę mógł się uwolnić. Po czym poczekaliśmy, aż ciotka uda się do sąsiadki, włożył kasetę do jamnika i odpalił. No i urwało. I trzyma mnie do dziś.

Wtedy nie zwróciłem uwagi, ani na bit, ani riff. A oba przecież miażdżą.

Nie wiem czy wiecie, ale z Liroyem nagrywał ten Pan:



I chyba on jest autorem wykopanego w kosmos motywu gitarowego. Niestety, nie udało mi się znaleźć potwierdzenia tej informacji, ale wydaje mi się, że gdzieś kiedyś o tym słyszałem. Jeżeli się mylę: Mea Culpa, proszę o sprostowanie.


Nie jestem fanem hip-hopu, nie słucham w ogóle i nie mam pojęcia o co chodzi/chodziło w przepychankach Liroy-Peja-Tede-N.A.S. i cała reszta świata. Nie interesuje mnie to. Nie mam pojęcia czemu była taka fala nienawiści skierowana na Liroya, malowniczo wisi mi to, czy była słuszna czy nie.

Bo najważniejsze jest dla mnie to, że czy się to komuś podoba czy nie, "Scyzoryk" był/jest najbardziej kultowym numerem naszego dzieciństwa.

PS: A tak Liroy śmigał na Woodstocku z Hope. Nie miałem zielonego pojęcia, że zagrają i nie umiem sobie darować, że mnie to ominęło. Grrr.



Categories: , , , ,

Leave a Reply