"Druga zwrotka, bo zawsze chciałem zacząć od środka"
Od czego zacząć?
Może od tego, że zawsze chciałem pisać bloga - ot z ciekawości, czy się powiedzie, czy ktoś to będzie czytał, czy będą jakieś reakcje. Jak w każdym poloniście, gdzieś tam w środku drzemie we mnie niespełniony pisarz.
Parę blogowych prób podejmowałem, wszystkie ze skutkiem raczej mizernym.
XX lat temu, zauroczony Kominkiem, chciałem zwojować świat i stać "autorytetem" jak Tomek... No cóż, Kominek może być tylko jeden, a moje teksty mające zrewolucjonizować polską świadomość internetową ociekały prymitywizmem, szablonowością i dość kiepskim warsztatem. Nikt tego czytał, poza mną i osobami, które do tego zmusiłem. Toteż zarzuciłem pomysł zostania blogerem "społecznym".
Kolejna próba dotyczyła relacjonowania blogowego wzrostu muchołówek, które kiedyś zażarcie hodowałem, wietrząc w tym niespotykanej klasy biznes (w zamysłach stałem się rosiczkowym baronem, zaopatrującym wszystkie gospodarskie hurtownie w kraju). Plan, jak w zwykle w zamyśle był idealny, niestety ogrodnicza codzienność i szczwani holenderscy plantatorzy oferujące osłabione szczepy szybko go zweryfikowali. Roślinki jak co roku padły w czasie zimy, a wraz z nimi mój blog...
I to są dwie największe próby, które pamiętam.
Podobnoż do trzech razy sztuka, zatem zobaczymy jak wyjdzie ta próba.
Zatem o czym pisać? To podobno najtrudniejsze.
Całkiem niedawno przeczytałem tekst na gazecie.pl o "nowej Macarenie". Odpaliłem Macarenę starą, zamyśliłem, się, powspominałem i doznałem olśnienia: przecież można pisać o tym, za czym wszyscy tęsknią, o tym co sprawiło, że nasze dzieciństwo było jedno na milion. O latach 90! Badum tsss!
Wykrzesałem więc z kieszeni trochę grubszego bilonu, odpaliłem reklamę na Facebooku, minęły dwa tygodnie, a już mam ponad 450 osób, które z nostalgią wspominają ostatnie dziesięciolecie ubiegłego stulecia. Znaczy - potrzeba jest.
Blog ma być o tym wszystkim co sprawiało, że nasze dzieciństwo było zajebiste, że było takie, jakiego nie będzie miało żadne pokolenie. Tak, żeby o tych rzeczach nie zapomnieć.
I jeszcze jedno - strona na Facebooku, którą zrobiłem, jest całkowicie oddolną inicjatywą, także jakiekolwiek insynuacje, że robi to jakaś agencja social, albo że jest to farma linków (Boże, Boże, Bożenko jak wy to wymyślacie), są grubo nieuzasadnione.
Całość facebookowych reklam opłacam odejmując sobie kolejne kufle piwa od ust.
Pozdrawiam
Nofluk
Categories: